Za oknem deszcz, ciemno, zimno i paskudnie. Jeden z takich dni, w które zupełnie nic się nie chce. Spojrzałam na swój kufer i zobaczyłam żółty eyeliner Inglota, który dostałam dosłownie wczoraj i pomyślałam "No dobra". Zgarnęłam przy okazji prawdopodobnie jedną z bardziej jaskrawych palet świata, o całkiem pasującej nazwie Acid (mogłoby być jeszcze Rave na przykład) od Sleeka i parę innych eyelinerów.
Z palety użyłam oczywiście różowego, białego, troszkę żółtego i jeszcze mniej fioletowego (na brwi). Neonowe cienie, szczególnie matowe, mają to do siebie, że nie są specjalnie kryjące i zazwyczaj wymagają bazy żeby wydobyć ich cały potencjał. Tym razem, za bazę posłużył różowy eyeliner wymieszany z Duraline. Bardzo, bardzo, bardzo trwała mieszanka, ale nie polecam do używania zbyt często, bo może wysuszać skórę.
Na twarzy, jedna z moich nowych ulubionych kombinacji, czyli Ultra Foundation z Kryolana plus znany i lubiany Stay Matte. Nie przepadam osobiście za różami, nie lubię jak wyglądają na mojej twarzy, dlatego zwykle ograniczam się do konturowania bronzerem i ewentualnie rozświetlacza. Tym razem, przy tak mocnym, jaskrawym makijażu oczu, stwierdziłam, że zostanę przy bronzerze.
Usta pomalowałam tylko lekko różową szminką Inglota z serii Slim Gel (najlepsze niematowe szminki Inglota imho), bo kombo różowego i żółtego wydało mi się już wystarczająco walące po oczach. W dzień taki jak ten te kolory świecą jak latarnia morska. Pan kominiarz miał trochę dziwną minę jak otworzyłam mu tak drzwi, ale taktownie nic nie powiedział.


COMMENTS