Moja mama była moją pierwszą makijażową modelką. Cierpliwie znosiła moje zabawy z jej twarz i kosmetykami kiedy byłam jeszcze małym dzieciakiem. Pamiętam, że dała mi taka paletkę, w której było wszystko, cienie, pomadki, róże, a nawet takie żele z brokatem (moja ulubiona część). Popołudniami siadałyśmy i mama dawała mi pomalować się jak tylko mi się podobało. Czasami, jak już skończyłam, sama trochę mnie malowała. To była jedna z moich ulubionych zabaw w dzieciństwie. Teraz, kiedy już lepiej wiem do czego służą te kosmetyki i trochę lepiej potrafię ich używać, moja mama jeszcze chętniej z tego korzysta. Przed każdym większym wyjściem na imprezę albo spotkanie, słyszę pytanie "Pomalujeeesz mnie jakoś ładnieee?" Nie mogę odmówić. Nigdy.
To nic szalonego, bo mama jednak nie lubi mocnych makijaży. Często narzeka, że za mocno ją maluję, więc tym razem coś delikatnego. Cielisty cień na ruchomą powiekę, w zewnętrznym kąciku i w załamaniu delikatnie roztarty "Rust" NYXa i roztarta czarna kreska wzdłuż linii rzęs. Delikatny róż, trochę bronzera i błyszczyk.
Na zdjęciach, wygląda, jakbym użyła za jasnego podkładu, ale w rzeczywistości nie było tak źle. Po prostu malowałam ją popołudniu, w momencie kiedy dość szybko uciekało nam już światło. Dlatego trochę inaczej to wygląda.


COMMENTS