Jak część z Was wie, albo nie wie, nie maluję tylko siebie. Zdarza mi się malować innych i na dodatek, ci inni mi za to płacą! Dlatego, pakując się ostatnio do pracy, postanowiłam to nagrać i się podzielić. Być może zawsze zastanawialiście się, co taki wizażysta musi ze sobą dźwigać. Oczywiście wszystko zależy od rodzaju pracy. Co innego wezmę na sesję, co innego do malowania na imprezę. Jednak są rzeczy, które trzeba i rzeczy, które warto mieć ze sobą zawsze. 
   Po pierwsze, higiena. Płyn odkażający to podstawa. Przydaje się do wszystkiego od dezynfekowania dłoni (nie chcemy położyć klientowi połowy Warszawy na twarzy), pędzli ( bo coś może spaść), szminek i innych rzeczy. 
    Dalej, demakijaż. Zawsze przyda się płyn micelarny do wstępnego oczyszczenia twarzy i ewentualnych poprawek. Oczywiście wszelkiej maści waciki, patyczki chusteczki. Ja zawsze mam ze sobą zwykłe chustki albo ręcznik papierowy, z którego robię sobie podkładkę na wszystko inne żeby potem prościej było sprzątać. 
       Pędzle, gąbki i puszki. Ciężko mi powiedzieć ile powinien zawierać taki idealny zestaw. Ja lubię mieć po parę sztuk każdego rodzaju pędzla, albo chociaż parę pędzli, których wiem, że mogę użyć do danej czynności. Wszystkie oczywiście umyte i zdezynfekowane. 
     Bazy. Te, które najczęściej się przydają, to te minimalizujące pory, wygładzające i matujące. Często przydają się też kryjąca zaczerwienienia i rozświetlająca. 
      Podkłady. Dobrze mieć jak największy wybór, ale wiadomo, że jak jedziemy malować opaloną dziewczynę, nie musimy brać najbledszych i na odwrót. Najwygodniej jest mieć wybór jeśli chodzi o krycie, wykończenie i tony, nie tylko jasne ciemne, trochę żółtych i trochę różowych. Coś dla tłustej skóry i coś dla suchej. 
       Puder. Przede wszystkich matujący i rozświetlający. Transparentne i bardziej kryjące. Brązujące i rozświetlacze. Róże różowe, brązowe, brzoskwiniowe etc. Jeśli dokładnie, dokładnie wiemy kogo mamy malować mamy tutaj ułatwione zadanie i zdecydowanie odciążoną walizkę. 
        Cienie. Do wyboru do koloru. Dobrze mieć jak najwięcej różnych wykończeń, matowe, matowe z drobinkami satyny, perły, brokaty... Przydają się tez cienie w kremie. Zwykle po zaschnięciu są idealnymi bazami, które jednocześnie podbijają kolor i pomagają mu trzymać się do końca świata.
          Tusze do rzęs, zalotki, cienie, żele i kremy do brwi, eyelinery, kredki, Duraline. Wiadomo im więcej weźmiemy, tym większa mamy swobodę pracy i więcej możemy wykombinować, ale podstawowe kolory to i tak zawsze czerń i brąz. 
        Jeśli maluję kogoś na wyjście albo do ślubu, a nie do zwykłej sesji, przydaje się też jakiś fixer. Działa to dokładnie tak, jak lakier do włosów. Psikamy na koniec i wszystko elegancko się trzyma [rzez długi, długi czas. Nie mylić utrwalaczy ze sprejami typu Fix+z MACa. Nie utrwalają one makijażu, ale przydają się w sytuacji kiedy przesadzimy z pudrem. Psik psik i wszystko się ładnie scala.