Jakiś czas temu miałam przyjemność wzięcia udziału w imprezie marki Nyx. Całe zamieszanie związane było z ich ponownym, głośniejszym, lepszym i sprytniejszym wejściem na nasz rynek. Była fontanna z czekolady, sztuczne tatuaże, ogólnie miło. Wiadomo  jednak, że wszystkich najbardziej interesowały paczki z kosmetykami. Przyznaję, że jeszcze nie miałam czasu pobawić się ze wszystkimi rzeczami, które się w niej znalazły, ale większość już zmacałam i praktycznie wszystko jest naprawdę, naprawdę fajne.

Co mnie nie zachwyciło, to pojedyncze cienie. Były po prostu słabe, szczególnie, że w paczce znajdowały się także o wiele większe prasowane pigmenty, które okazały się być o niebo lepsze. Z tego powodu niespecjalnie wierzyłam, że paletka z szesnastoma cieniami może być specjalnie dobra. W końcu do przetestowania jej w akcji skusiły mnie dwa kolory. Były to dwa matowe i bardzo ciepłe, wręcz czerwonawe brązy. Moim zdaniem to ideaaaalne odcienie dla tych, którzy chcą podbić swoje zielone, niebieskie lub szare oczy. Piękno.


Cienie są bardzo, bardzo przyjemne. To naprawdę dobrze skomponowana paleta, w której znajdziemy różne wykończenia i odpowiedni dobór odcieni jasnych i ciemnych. Jedyne czego mogę się przyczepić to brak czerni, która sprawiłaby, że paletka byłaby pełna i ktoś, kto nie chce wydawać pieniędzy na kilka innych zestawów, miałby wszystko w jednym miejscu. To akurat szczegół, ważniejsze jest, że cienie mają bardzo ładną pigmentację i przyjemnie się je rozciera. Nie tworzą plam, kolory są mocne i widać je na skórze. Dla mnie bomba i coś czuję, że po paletkę Nyx Ultimate Warm Nude będę sięgać CZĘSTO. Poniżej kilka zdjęć moich zabaw z cieniami:






Aga